Informacje Ogólne

Bajka profilaktyczna dla dzieci.

 30 stycznia 2014 roku w Urzędzie Miejskim w Ryglicach rozstrzygnięto konkurs literacki pt. Bajka profilaktyczna dla dzieci. Do konkursu przystąpiło 30 uczniów ze szkół z terenu gminy Ryglice.

Jury dokonało oceny wszystkich prac  i postanowiło przyznać:

I miejsce Dominik Kupiec, za bajkę „Poskromiony dręczyciel” (Gimnazjum w Ryglicach)

II miejsce Paulina Rempała, za bajkę „Przygody ciapka”(ZSP w Ryglicach)

III miejsce Natalia Słota, za bajkę „Wróżka” ( Gimnazjum w Ryglicach)

3.WYRÓŻNIENIA otrzymali :

1/Patrycja Lisak, za bajkę  „Czy każdy , kto ma watę cukrowa, jest szczęśliwy?” ( Gimnazjum w Ryglicach)

2/Łukasz Kłusek, za bajkę  „O słabości i kuszeniu”( ZS w Lubczy)

3/Kamila Łępa, za bajkę „Życzenie” (ZS Lubcza)

4/Albert Kusek, za bajkę „Trzy słowa” (ZSP Zalasowa)

5/Paulina Golonka, za bajkę  „Tajemnicza pomoc” (ZSP Zalasowa)

Nagrody książkowe ufundowane zostały przez  Pana Stanisława Klimek-Prezesa  Stowarzyszenia „Nowa szansa” w Tarnowie. Osoby, które zajęły miejsce  pierwsze trzy miejsca otrzymały dyplomy, statuetkę oraz album.

Bardzo dziękujemy  za tak liczne wzięcie udziału  w konkursie zorganizowanym przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Ryglicach i  Koordynatora ds. rozwiązywania problemów alkoholowych pod patronatem Burmistrza Ryglic.

Zapraszamy do zapoznania się ze zwycięską pracą Dominika Kupca - „Poskromiony dręczyciel”


"Poskromiony dręczyciel"

    Pewnego wrześniowego popołudnia wracaliśmy z kolegami po zakończonych lekcjach, obserwując pluskające się na ryglickich stawach ryby.

-Chłopaki, dawać na „ścieżkę”, musimy pogadać.

-Co jest? O co chodzi?

-Jest problem i to poważny. Nie uważacie, że powinniśmy coś zrobić z tym „Tłuszczem”

z III d?

-A co brakuje ci wrażeń?

-Nie, ale mam dość patrzenia, jak codziennie gnębi tego małego Grześka z pierwszej klasy,

a  zresztą nie tylko jego, ale też innych słabszych chłopaków.

-Daj sobie spokój, co nas to obchodzi? My może z fundacji „Nie jesteś sam”?! Ciesz się, że ty nie dostajesz, a świata nie zmienisz.

- Niech sobie radzi sam, a jak nie potrafi, to jego problem

- Ale to jest nie fair, że taki grubas bije mniejszego i młodszego od siebie, niech pokaże, jaki jest cwaniak, startując do kogoś w swoim wieku, a szczególnie w swojej wadze.

-Sorki chłopaki, ja mam dość swoich problemów, a poza tym muszę spadać, bo nie zdążę na  trening.

- Ja też idę, rozumiesz chyba, że nie chcę się narażać „Tłuszczowi”, żeby nie obrywać jak ten pierwszak.

-Ale z was kumple! Przyjdźcie chociaż tchórze na trening, bo dzisiaj gramy turniej!

-Ok, obrońco uciśnionych. Do zobaczenia.

- Hej.

Super! Jak zwykle w takich sytuacjach, kiedy chciałbym móc na kogoś liczyć, zostaję sam. Nie chcą stanąć w obronie tego małego, bo po co mieliby się ośmieszać. Tak naprawdę to boją się „Tłuszcza”, ja zresztą też, ale gdybyśmy tak wszyscy razem…

Dlaczego cały świat jest taki niesprawiedliwy, jeden może się wywyższać i znęcać nad innymi, a drugi nie chce albo nie może nic z tym zrobić.

- Rozmawiasz ze sobą?

-Kto to powiedział?!

-Ja.

-Ja, czyli kto albo co?

- Tutaj jestem, pod drzewem.

- Gadający pies? Jestem zmęczony, ale nie aż tak bardzo, żeby mieć przywidzenia. Ty umiesz mówić? Przecież psy nie mówią!? Ja chyba śnię, co się tu dzieje?

- Nie dziw się. Zwierzęta nie z każdym potrafią rozmawiać. Ty jesteś wyjątkowy, masz wrażliwe serce, a to rzadka ludzka cecha.

- Coś mi tu nie gra. Rozmawia ze mną pies, maleńki kudłaty piesek. Szkoda, że moi koledzy cię nie widzą. Jak to możliwe, że ty mówisz i rozumiesz ludzką mowę?

-To przez moje cierpienie, jakiego doznałem, gdy byłem jeszcze szczeniakiem. Wtedy  otrzymałem dar, dzięki któremu rozmawiam dziś z tobą.

- Cierpienie ?

-Zaraz po urodzeniu mój pan wsadził mnie do worka i wrzucił do rzeki. W jakiś cudowny sposób udało mi się uratować. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem głos człowieka, mojego pana, który cieszył się, gdyż pozbył się kłopotu – czyli mnie. Nie mam teraz nikogo bliskiego,   moim domem jest stara opuszczona lisia nora. Wiesz, jak smutne jest moje życie?

- Biedaku, zabiorę cię ze sobą. Mama nie będzie zachwycona, gdyż będziesz piątym psem w naszym domu. Ale czekaj, wpadł mi do głowy jeszcze lepszy pomysł. Mam kolegę, który zna cierpienie podobnie jak ty. Też jest samotny, mały, opuszczony, we dwóch będzie wam raźniej. Wskakuj do kieszeni, cały się trzęsiesz. Idziemy do niego.

Mały Grzesiek pracował na polu w pobliżu domu i z daleka zauważył, że idę w jego kierunku.

- Cześć - powiedziałem.

- Cześć - odpowiedział niepewnie i od razu zwrócił uwagę na łebek psa wystający z mojej kieszeni.

- Jaki śliczny pies – zauważył.

- A jaki mądry i potrafi mówić. Może mógłbyś się nim zaopiekować. Moi rodzice  nie zgodzą się na kolejnego zwierzaka, więc pomyślałem, że może ty… On kiedyś urośnie, wtedy będzie nie tylko przyjacielem, ale i obrońcą, a coś słyszałem, że takiego potrzebujesz.

- Śmiejesz się ze mnie?

-  No coś ty. Znalazłem go i pomyślałem o tobie.

- Jest świetny. Piesku zostaniemy przyjaciółmi? Nazwę cię Luk, ładnie co?

- Dziękuję jeszcze raz! - krzyknął .

Pomachałem mu i poszedłem do domu. Wszystko dobrze przemyślałem i stwierdziłem, że dobrze postąpiłem. Liczyłem, że Grześ i jego piesek nabiorą pewności siebie, tak bardzo potrzebnej każdemu. Jednak to, o czym się dowiedziałem w niedługim czasie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

Pies rósł w zadziwiającym tempie, Grzesiek codziennie wyprowadzał swojego przyjaciela na spacer  i przy nim  był  weselszy, pogodniejszy i jakby bardziej odważny.

Któregoś dnia wracałem z treningu i oniemiałem na widok obydwu. Grzesiek coś mówił i śmiał się głośno (czego dotąd nigdy nie robił), a pies radośnie odszczekiwał.

- Hej Grześ, co wam tak wesoło?

- Hej przyjacielu, musimy ci coś opowiedzieć, prawda Luk?

- Wczoraj wyszliśmy na spacer. Przede mną szedł „Tłuszczu”, więc szedłem wolno, ponieważ nie chciałem, aby mnie zobaczył. Przechodził przez most za kościołem i wtedy jedna z desek załamała się pod nim. W ostatniej chwili złapał się jedną ręką wystającej deski i krzyczał, gdyż deska pod jego ciężarem zaczęła trzeszczeć i wyłamywać się.

- Ratunku  - wrzeszczał, ale nikt poza nami go nie słyszał.

- Nie myślałem wtedy o krzywdach, jakie mi wyrządził, szybko spuściłem Luka ze smyczy, a on już wiedział, jak wyciągnąć tę ofiarę z opresji. Po chwili siedzieli obaj na moście i rozmawiali. Nie uwierzysz, rozmawiali. Prawdę mówiąc, to Luk mówił, a „Tłuszczu” tylko patrzył z wytrzeszczonymi oczyma. Chyba był w szoku i nie wiem, czy dlatego, że omal się nie połamał, czy dlatego, że zobaczył mówiącego psa.  Wydawało mi się, że ta ich rozmowa trwała w nieskończoność. Zrobiło się już ciemno, a ja dalej siedziałem na brzegu rzeki, obserwując mojego przyjaciela i „Tłuszcza”, który w końcu wstał i odchodził z mostu, biegnąc coraz szybciej. Następnego dnia wchodząc do szkoły, zobaczyłem, jak stał w towarzystwie swoich kumpli. Odruchowo zacząłem odsuwać się jak najdalej, aby mnie nie zauważył, ale niestety już mnie spostrzegł. Trudno – pomyślałem. On jednak podszedł i przy wszystkich podał mi rękę. Moja mina była chyba głupia, bo tego się nie spodziewałem, ale żebyś zobaczył miny jego kumpli.

- To super, żałuję, że nie widziałem.

- Dzięki stary, tylko mam jeszcze mały problemik. Luk nie mówi już, tylko szczeka.

 Nie wiesz, czemu?

- Nie wiem, może wypełnił już swoją misję -  pomyślałem i z lekkim sercem udałem się na lekcje.
                                                                                                   
Dominik Kupiec

klasa II c

Publiczne Gimnazjum nr 1 im. Kard. S. Wyszyńskiego w Ryglicach

przejdź do galerii

Wróć